Zioła ponad podziałami - relacja z weekendowego warsztatu w Rabryce
I to wydarzenie zajmuje w moim sercu szczególne miejsce. Było tak miło, tak pięknie - no i dla mnie, jak zwykle, bardzo intensywnie. Ale ja naprawdę lubię wpadać w ten warsztatowy wir opowiadania, pokazywania, rozmów, zapachów i emocji. Czuję się wtedy po prostu bardzo żywa. I bardzo na swoim miejscu.
Nasz ogródek miał swój debiut sceniczny - poszliśmy do niego na spacer zielarski - tak się składa, że Rabryka to nasi sąsiedzi:)
I chociaż było o czym opowiadać - bo w KAŻDYM ogródku można znaleźć całą masę surowców kosmetycznych - uczestniczki były bardziej zainteresowane szabrami poziomek i porzeczek oraz degustowaniem liści o różnych smakach. I super :) Najlepiej uczyć się przez zmysły. Tola zrobiła w naszej szklarni magiczny ogród expercience - no po prostu zrobił się tej wycieczki jakiś minifestiwal!
Z ogródkowych skarbów zrobiliśmy ultraziołowy szampon na lato i ultraporzeczkowy krem do twarzy. Każdy skomponował indywidualnie bezkompromisowe perfumy przeciw komarom i kleszczom na bazie PMD - skuteczne i pachnące.
W sobotę wieczorem załapałyśmy się na koncert relaksacyjny Kamili Watral - wisienka na torcie po dniu pełnym wrażeń.
A pomiędzy tymi wydarzeniami były te mniej spektakularne, ale równie magiczne momenty - wspólne gotowanie, wspólne posiłki, rozmowy.
I chyba ten ostatni punkt programu jakoś najbardziej mnie poruszył.
W warsztatach brały udział kobiety o różnym pochodzeniu - z Polski, Niemiec, Syrii i Ukrainy. Ale to nie robiło żadnej różnicy. Narodowość jest bardzo często pierwszą i niepokonaną barierą do zapoznania się z drugim człowiekiem - i to nie ze względu na język. Na tym warsztacie nie był to jednak żaden temat. Kobiety rozmawiały ze sobą, śmiały się, spędzały miło czas - i nie miało to żadnego znaczenia, skąd pochodzą.
Mam często takie wrażenie, że integracja to jest tylko takie puste słowo, kolejny projekt do zrealizowania, sztuczny twór przenoszony na siłę z urzędów i dokumentów.
Prowadzę od ponad 7 lat kursy integracyjne i wysnułam przez ten czas pewną teorię - integracja zadziewa się wtedy, gdy po prostu razem dobrze się bawimy. To nie lekcje o zasadach życia w Niemczech sprawiały, że ludzie się otwierają na siebie, lecz np. granie w kalambury.
Zabawy nie da się wymusić. Ale można stworzyć ku temu odpowiednie warunki i patrzeć się, jak zadziewa się magia.
Ten warsztat potwierdził moją teorię.
Moje ulubione zdjęcie z warsztatów <3 Wszystkie zdjęcia prócz podpisanych są autorstwa Kaliny Bader z Rabryki, która koordynowała te warsztaty:)
Komentarze
Prześlij komentarz